Skip to main content

MOBILIZACJA WYBORCZA POLAKÓW


Wybory prezydenckie w Polsce w 2020 roku były wyjątkowe nie tylko z powodu pandemicznych okoliczności, w jakich się odbywały, ale także z uwagi na nietypowy w naszych realiach poziom partycypacji. W I turze elekcji zagłosowało 64,51% uprawnionych, zaś w II turze 68,18%. Tylko raz w historii III RP frekwencja była minimalnie wyższa – rywalizacja Lecha Wałęsy i Aleksandra Kwaśniewskiego w 1995 roku przyciągnęła do urn w I turze 64,70% obywateli (a więc 0,19% więcej), zaś w II turze 68,23% (a więc tylko 0,05% więcej niż przed trzema laty).

W ostatnim czasie w mediach można jednak spotkać się z głosami dziennikarzy czy ekspertów, którzy przestrzegają przed negatywnymi zmianami, jakie miały zajść przed tegorocznymi wyborami parlamentarnymi w niektórych grupach społeczno-demograficznych. Zainteresowanie udziałem w wyborach miało spaść znacząco m.in. wśród kobiet czy najmłodszych. W rezultacie część socjologów czy politologów spodziewa się, że jesienią udział w wyborach do Sejmu i Senatu weźmie mniej Polaków niż w ostatnich wyborach parlamentarnych w 2019 roku, gdy zagłosowało rekordowe 61,74%, co było najwyższym poziomem od 1989 roku. Czy rzeczywiście badania społeczne potwierdzają te obawy ekspertów?

W przypadku szacowania frekwencji najlepszym narzędziem są sondaże face-to-face Centrum Badania Opinii Społecznej (CBOS). Przeprowadzane od kilku dekad za pomocą tych samych pytań comiesięczne badania deklaracji udziału w wyborach dają nam możliwość porównania poziomu zainteresowania wyborami parlamentarnymi od 1993 roku. Okazuje się, że w obecnym roku wyborczym deklarowany udział w głosowaniu jest rekordowy – wyższy nawet niż przed czterema laty. W lipcu bieżącego roku zapowiedź uczestnictwa w wyborach złożyło 79% ankietowanych przez CBOS – w lipcu 2019 roku było to 73%, a we wszystkich wcześniejszych latach wyborczych (1993-2015) zdecydowanie mniej, bo 50-68%.

Bieżący rok wyborczy jest zatem wyjątkowy – w niemal każdym miesiącu od stycznia począwszy odsetek deklaracji wyborczych jest najwyższy w historii III RP. Ponieważ między lipcem a miesiącem w którym odbywają się wybory do Sejmu (historycznie był to jak dotąd zawsze wrzesień lub październik) chęć głosowania jeszcze bardziej rosła, można się spodziewać, że w ostatnim badaniu CBOS przed wyborami parlamentarnymi (15 X) odsetek deklarowanego udziału w głosowaniu będzie jeszcze wyższy niż lipcowe 79%.

Pamiętać należy oczywiście, że sondażowe zapowiedzi uczestnictwa w wyborach są zawsze wyraźnie zawyżone względem obserwowanej frekwencji. Głosowanie w wyborach jest postrzegane jako „obywatelski obowiązek”, stąd do udziału w elekcjach przyznają się także ci, którzy w rzeczywistości fatygować się do lokali wyborczych nie zamierzają. Jednak na podstawie cyklicznych badań CBOS jesteśmy w stanie prognozować, jakiej realnie moglibyśmy spodziewać się frekwencji. Dotychczasowe doświadczenie tego ośrodka badania opinii wskazuje, że rzeczywista frekwencja w wyborach parlamentarnych wynosi średnio 3/4 deklaracji składanych ankieterom. A to oznacza, że w lipcu głosowałoby nie 79% uprawnionych, a ok. 59-60% Polaków. Choć jest to mniejszy odsetek niż w ostatnich wyborach parlamentarnych w 2019 roku (61,7%), to należy mieć na uwadze, że mamy do czynienia nie z ostatnim pomiarem CBOS przed wyborami, lecz lipcowym sondażem zrealizowanym na 3 miesiące przed dniem wyborów. A to pozwala prognozować, że ostatecznie w październiku frekwencja nie powinna mieć problemu z odtworzeniem, a być może nawet przekroczeniem poziomu sprzed czterech lat.

Jakie grupy społeczno-demograficzne stoją za tym wzrostem mobilizacji wyborczej? Czy w niektórych grupach odnotowano spadek i rzeczywiście np. młodzi bądź kobiety chcą dziś głosować mniej chętnie niż 4 lata temu? By odpowiedzieć na to pytanie, porównajmy te same okresy (pre) kampanii wyborczej czyli maj-lipiec 2019 oraz maj-lipiec 2023. Sięgamy w tym wypadku po dane z trzech kolejnych miesięcy i uśredniamy je, by zwiększyć próbę dla każdej grupy społeczno-demograficznej.

Na tym etapie przed wyborami 2019 chciało głosować średnio 77,3% mężczyzn i 72,7% kobiet – dziś to 79,3% mężczyzn i 77,7% kobiet. Czyli w przypadku Polek deklaracje udziału w wyborach wzrosły o 5 pkt proc., a wśród Polaków mniej, bo o 2 pkt proc. W danych CBOS nie widać zatem demobilizacji wyborczej kobiet.

Zmiany deklarowanego uczestnictwa w podziale na wiek robią duże wrażenie. O ile po 35 roku życia odsetki dla 2019 i 2023 roku są w zasadzie takie same, o tyle dla dwóch młodszych grup wiekowych (18-24 oraz 25-34) mamy do czynienia z potężnym wzrostem o 10-11 pkt proc. W tym roku chce głosować 74% osób z najmłodszej grupy wiekowej 18-24 lata (przed czterema laty 63%) oraz 77% osób z grupy wiekowej 25-34 lata (w 2019 roku – 67%). O ile zatem Polacy od 35 roku wzwyż pozostają mniej więcej na tym samym poziomie mobilizacji co przed poprzednimi wyborami parlamentarnymi, to w przypadku młodszej części społeczeństwa możemy mówić o wyborczym przebudzeniu.

Jak zmieniła się chęć do głosowania wsi i miast? Wyniki badań CBOS przynoszą dobre informacje zarówno dla rządzących, jak i dla opozycji. O 4,5 pkt proc. wzrosła mobilizacji wsi (z 71,3% w 2019 do 75,7% obecnie), ale również w dwóch kategoriach miast wzrost frekwencji jest spory: w miastach 20-100 tys. mieszkańców (wzrost o 5 pkt proc. z 75% do 80%) oraz w pięciu największych miastach powyżej 0,5 mln (wzrost o 3 pkt proc. z 85% do 88%).

Również zmiany w podziale wg wykształcenia można interpretować jako „słodko-gorzkie”. Partia rządząca może być zadowolona ze wzrostu zainteresowania wyborami wśród osób z wykształceniem podstawowym (wzrost o prawie 9 pkt proc. z 62,7% przed czterema laty do 71,3% obecnie), ale może kręcić nosem na niewielki spadek deklaracji głosowania wśród absolwentów szkół zawodowych (-1,6 pkt proc. z 71,3% do 69,7%). Za to opozycja demokratyczna może cieszyć się z przyrostu deklaracji uczestnictwa wyborczego wśród Polaków z wykształceniem średnim (+6 z 74% do 80%) oraz wyższym (+3 z 85% do 88%).

Patrząc na grupy zawodowe widzimy, że w tym roku dużo chętniej niż w 2019 roku chcą głosować pracownicy sektora usług (+10), średni personel techniczny (+8) czy robotnicy (+6). Niewielkie zmiany zaszły za to w niektórych grupach, na które może liczyć obóz władzy (emeryci +1) lub opozycja (kadra kierownicza +1). Pod względem dochodów widzimy największe przyrosty w „średnich” kategoriach czyli w przedziale 1500-4000 zł na jedną osobę w gospodarstwie domowym. Mniejsze wzrosty dotyczą najbiedniejszych (poniżej 1500) i najmajętniejszych (powyżej 4000 zł). Choć różnice z uwagi na dochody nie są duże i można wnioskować, że to nie kryterium dochodów istotnie różnicuje w tym roku zmiany uczestnictwa w wyborach.

Bardzo ciekawe wnioski przynosi podział ze względu na praktyki religijne. Okazuje się, że w dwóch najbardziej „żarliwych” religijnie grupach chęć udziału w wyborach nieznacznie spadła w porównaniu do 2019 roku tj. wśród osób praktykujących kilka razy w tygodniu (-1 z 85% do 84%) oraz raz w tygodniu (-2 z 82 do 80%). Tymczasem wśród Polaków praktykujących sporadycznie lub wcale dokonała się duża zmiana, a im rzadsze praktyki, tym większy wzrost deklarowanego udziału w wyborach. Praktykujący 1-2 razy w miesiącu wygenerowali wzrost frekwencji o niecałe 6 pkt proc. (z 70% do 76%), ale praktykujący kilka razy w roku już o 8 pkt proc. (z 67% do 75%). Aż 81% Polaków niepraktykujących religijnie w ogóle chce w tym roku wziąć udział w wyborach – to aż o 12 pkt proc. więcej niż przed ostatnimi wyborami sejmowymi.

Mniej spektakularne zmiany zaszły, biorąc pod uwagę deklarowane poglądy polityczne ankietowanych. Osoby którym trudno nazwać swoje poglądy chcą głosować częściej niż w 2019 roku (wzrost o 4 pkt proc. do 57%), również lewicowcy częściej wybierają się na wybory (wzrost o niecałe 4 pkt proc. do 86%). Opozycję może martwić minimalny spadek zainteresowania wyborami w elektoracie centrowym (-1 do 73%), a rządzących minimalny tylko wzrost deklaracji głosowania w elektoracie prawicowym (+1 do olbrzymich już i tak 89%).

Reasumując, kierunek zmian deklarowanej frekwencji jest niejednoznaczny i na ogólnym wzroście zainteresowania wyborami w analizowanym okresie (maj-lipiec) w porównaniu do tego samego okresu 2019 roku mogą skorzystać zarówno rządzący, jak i opozycja. Wzrost deklarowanego udziału w głosowaniu na wsi, wśród osób z wykształceniem podstawowym, wśród robotników czy osób o nieokreślonych poglądach politycznych może w wyborach premiować obóz władzy. Większa niż przed czterema laty mobilizacja kobiet, młodych, mieszkańców średnich i największych miast, osób z wykształceniem średnim, niepraktykujących, o poglądach lewicowych może poprawiać wyniki ugrupowań opozycyjnych.

O autorze: Michał Zieliński, politolog i analityk badań opinii publicznej w Instytucie Obywatelskim.