Imigranci – jedyna szansa dla polskiej gospodarki?
W spotkaniu - w charakterze prelegentów - wzięli udział: dr Marta Jaroszewicz (Ośrodek Studiów Wschodnich), dr Nagmeldin Karamalla (Fundacja Southern Connect), Paweł Musiałek (Klub Jagielloński), Janusz Piechociński (Izba Przemysłowo-Handlowa Polska-Azja), Rafał Trzeciakowski (Forum Obywatelskiego Rozwoju), zaś moderatorem dyskusji był red. Wojciech Szeląg (Telewizja Polsat).
Spotkanie rozpoczęliśmy od rozważań na temat polityki migracyjnej obecnego rządu. - Napływ imigrantów do naszego kraju musi wzrosnąć, żeby utrzymać wzrost gospodarczy – powiedział podczas debaty Klubu Jagiellońskiego wiceminister inwestycji i rozwoju Paweł Chorąży. Dodał też, że Polska powinna przyjmować imigrantów, bo to dzięki nim budowany jest „dobrobyt państw, które osiągnęły sukces”. Za te słowa stracił stanowisko.
Według dr Marty Jaroszewicz z Ośrodka Studiów Wschodnich możliwe są dwa scenariusze dotyczące migracyjnej przyszłości – zarówno ten, w którym otwieramy się na imigrantów, jak i ten, w którym w Polsce nie będzie migrantów. Ekspertka zauważyła, że państwa zachodu różnie próbują poradzić sobie z niżem demograficznym. Przykładowo, Niemcy uruchamiają w różnych częściach świata szkoły, w których program nauczania jest ściśle związany z umiejętnościami, na które jest popyt w niemieckich przedsiębiorstwach. Dzięki temu absolwent danej szkoły jest właściwie gotowym i wykwalifikowanym pracownikiem, którego poszukują Niemcy.
Zdaniem dr Marty Jaroszewicz przypływ migrantów z Ukrainy skończy się w perspektywie pięcioletniej i warto już teraz zastanowić się, co dalej. Czy nie tracimy właśnie historycznej szansy, przed którą stanęła Polska – niestety w efekcie nieszczęścia dotknięcia wojną naszych sąsiadów. Jednocześnie, jesteśmy krajem jednoetnicznym - rosną nastroje ksenofobiczne i antyimigracyjne. Czy na pewno dobrze wykorzystujemy potencjał przybywających do nas obywateli Ukrainy?
Dr Nagmeldin Karamalla z Fundacji Southern Connect zauważył, że z migracją mamy do czynienia od tysiącleci. Obecnie w Polsce mówi się o „obronie chrześcijaństwa”, ale trzeba pamiętać, że ta religia przyszła do Polski właśnie dzięki migracji. Według niego problemem państw zachodnich nie jest napływ migrantów, ale niż demograficzny – zarówno dla gospodarki, jak dla samego państwa. Brak rąk do pracy jest gorszy niż bezrobocie. Łatwiej jest znaleźć miejsce pracy niż rozwiązać skomplikowany problem związany z brakiem pracownika na rynku. Prelegent przekonywał, że imigranci z krajów islamskich, których tak się obawiamy, wbrew pozorom, wcale nie chcą do nas przyjeżdżać. Gdy mają wybór, jasne jest, że postawią na kraje bogatsze, gdzie mogą się rozwijać, a asymilacja przebiega łatwiej. Zdaniem dra Nagmeldin Karamalla migracje są nieodłącznym czynnikiem rozwoju – nie tylko gospodarczego, ale też kulturowego. Podał przykład Japonii, która dotąd była zamknięta dla imigrantów, a teraz tego żałuje i przeżywa głęboki kryzys społeczny.
Dr Rafał Trzeciakowski z Forum Obywatelskiego Rozwoju zwrócił uwagę, że dekadę temu z Polski wyjechało 2 mln osób, ale w ostatnim czasie do Polski przyjechało 1 mln cudzoziemców. Z kraju, z którego się wyjeżdża, staliśmy się krajem, do którego przyjeżdża się do pracy. To optymistyczny sygnał. Ekonomista zauważył też, że obecni imigranci zarobkowi w Polsce nie są klasycznymi migrantami – mogą pracować i mieszkać w Polsce tylko przez pół roku w ciągu roku. Zazwyczaj kiedy koniunktura się pogarsza i bezrobocie zaczyna rosnąć, to wówczas cudzoziemcy zaczynają wyjeżdżać. Zobaczymy, czy będziemy w stanie ich zatrzymać w naszym kraju. Jest duże prawdopodobieństwo, że tak, ponieważ różnica w dochodach na mieszkańca między Polską a Ukrainą jest wciąż dwa razy większa niż różnica w dochodach między Polską a Niemcami. Ważnym determinantem są też sieci migracyjne. Ukraińcom łatwiej osiedla się w Polsce, o ile mają tutaj znajomych bądź wiedzą, czego mogą się u nas spodziewać dzięki relacji osób, którzy już taki wyjazd mają za sobą. Również bliskość językowa znacznie ułatwia odnalezienie się w nowej rzeczywistości, a co za tym idzie sprawia, że społeczne koszty migracji są dużo mniejsze.
Paweł Musiałek z Klubu Jagiellońskiego nie zgodził się ze stwierdzeniem, że tracimy szansę. Prelegent powołał się na badania OECD, według których Polska jest światowym liderem jeśli chodzi o napływ krótkoterminowej migracji. Niemniej, naszym priorytetem powinno być spowodowanie, aby osoby, które przyjeżdżają cyrkulacyjnie, zostały w Polsce na stałe. Jednocześnie, jego zdaniem, budowanie polityki migracyjnej wbrew woli społeczeństwa spowoduje wzrost nastrojów antyimigracyjnych i sprzeciw wobec elit. Zwrócił również uwagę na jeden z mitów dotyczących cudzoziemców – to nie jest tak, że migranci zabierają nam pracę - przeciwnie - to dzięki nim rosną pensje, rośnie gospodarka, wzrosną emerytury. Kolejnym błędnym przekonaniem jest to, że zatrudniamy imigrantów na miejsce Polaków, bo tak jest taniej. Otóż do pensji cudzoziemca należy doliczyć koszt agencji pracy, często też koszt wyżywienia i zakwaterowania – w efekcie zatrudnienie imigranta staje się de facto droższe niż zatrudnienie Polaka. Przedsiębiorstwa decydują się ponieść takie dodatkowe koszty, ponieważ nie mają innego wyjścia – potrzebujemy pracowników, żeby wywiązywać się z umów i kontraktów.
Janusz Piechociński podawał przykłady jak w państwach zachodnich, również u nas w Polsce, zamykają się przedsiębiorstwa, które zajmują się zbiorami warzyw i owoców, ponieważ brakuje pracowników. Na dodatek, firmy, które zatrudniają cudzoziemców często zapominają, że powinni zadbać o ich potrzeby kulturowe, jak np. dostęp do odpowiedniej diety i produktów. Były wicepremier i minister gospodarki opowiedział też o przygotowaniach do zawarcia umowy rządowej z Uzbekistanem, w wyniku której polscy przedsiębiorcy mieli zatrudnić 500 wykwalifikowanych spawaczy, co zapewniłoby firmom pozyskanie międzynarodowych kontraktów. Wystarczył jeden internetowy wpis posłanki, która była temu przeciwna, a rząd z tej umowy się wycofał. Podobnie było w przypadku świetnych pracowników z Filipin, którzy obecnie wyjeżdżają z Polski. Prelegent dodał też, że z brakami pracowników o charakterze przemysłowym mierzą się również kraje z dużą liczbą ludności, nawet Chiny.
Ekspertka Ośrodka Studiów Wschodnich dr Marta Jaroszewicz na koniec przekonywała, że nie należy traktować migranta wyłącznie w kontekście gospodarczym. Równie ważny, jej zdaniem, jest kontekst społeczny. W badaniach obywateli Ukrainy przebywających w Polsce wyraźnie widać, że dla nich już nie tyle liczą się kwestie płacowe, co te społeczne – czyli przyjazne nastawienie społeczności do nich, jakość szkół, przedszkoli, transportu publicznego, bliskość kulturowa.
Debata została zorganizowana przez Międzynarodowy Instytut Społeczeństwa Obywatelskiego i Komitet Dialogu Społecznego Krajowej Izby Gospodarczej (organizatorzy) oraz Orange Polska (partner).