Konsekwencje weta budżetu UE dla organizacji pozarządowych i społeczeństwa obywatelskiego
Gościem specjalnym debaty był dr Jan Olbrycht (Poseł do PE). W spotkaniu - w charakterze prelegentek - wzięły udział również prof. Renata Mieńkowska-Norkiene (MISO) i prof. Małgorzata Molęda-Zdziech (Team Europe). Moderatorką debaty była dr Klara Ramm (Centrum Analiz MISO).
Prof. Małgorzata Molęda-Zdziech zauważyła, że w debacie publicznej na temat przyszłego budżetu unijnego zazwyczaj naświetla się tylko aspekt finansowy. Mało mówi się o nim w kontekście społeczeństwa obywatelskiego i organizacji pozarządowych. Intencją tego spotkania jest właśnie spojrzenie na konsekwencje weta z punktu widzenia działalności obywatelskiej.
Z kolei przewodnicząca Rady Programowej MISO prof. Renata Mieńkowska-Norkiene zaznaczyła, że chciałaby podczas spotkania zwrócić uwagę na problemy wynikający z ewentualnego weta budżetu w kontekście takich obszarów jak: edukacja, młodzież, kultura. Podała przy tym przykład programu Erasmus oraz sektora kreatywnego, który już bardzo ucierpiał w związku z pandemią, a teraz może dodatkowo stracić na tym, że nie otrzyma środków europejskich w ramach wieloletnich ram finansowych.
Poseł do Parlamentu Europejskiego dr Jan Olbrycht swoje wystąpienie zaczął od stwierdzenia, że Unia Europejska jest na zakręcie z różnych powodów. Zauważył, że takie zjawiska, jak popularyzacja społeczeństwa, czy rosnący populizm trwają od kilku lat. UE jest w momencie bardzo trudnym również z powodu Brexitu. Jeśli nie będzie porozumienia do końca roku, to konsekwencje dla wszystkich będą bardzo poważne. Brak rozwiązań gospodarczych wpłynie na rynek pracy. - Wychodzi nie tylko jeden z głównych płatników, w związku z tym będzie mniej pieniędzy, ale wychodzi główny przedstawiciel strefy poza strefą euro. Co oznacza, że poza strefą euro pozostanie kilka państw i to tych słabszych gospodarczo. Strefa euro będzie miała w PKB ok. 85 % udziału w związku z czym oczywiste jest, że to te państwa będą decydować - mówił. Jeśli chcemy utrzymać UE przy tych samych ambicjach, to trzeba znaleźć więcej pieniędzy. Pojawiają się zatem takie pytania: co dalej z UE? Zwiększamy składkę, czy zmniejszamy ambicje? - Ta dyskusja zaczęła się już 2018 roku, a w 2020 roku doszedł problem pandemii, który wywrócił wszystko do góry nogami. Problem „jaka ma być UE?” nie zniknął, doszedł kolejny. Skąd wziąć środki na ratowanie rynku, służby zdrowia, rynku pracy? - mówił Olbrycht.
Następuje radykalna zmiana myślenia. - Próbujemy doprowadzić do sytuacji, gdzie UE zaciągnie ogromne kredyty na rynkach finansowych, tym samym to będzie kredyt wszystkich i wszyscy będą musieli go spłacić za kilka lat. Zatem mamy uwspólnotowienie długów. W takim razie gdzie znaleźć pieniądze, żeby to spłacić? Trzeba będzie albo podnieść składki (małe szanse), ciąć wydatki (małe szanse), albo jest trzecia możliwość - stworzyć nowe dochody własne, czyli stworzyć rodzaj podatków europejskich czy innych opłat - tłumaczył poseł do PE.
Unia Europejska stoi przed wyzwaniem przygotowania się do nowej sytuacji. - Jeśli UE będzie miała dochody własne, to będzie silniejsza. Jeśli będzie silniejsza, to nie wszystkim krajom to się podoba. W związku z tym mamy budżet 7-letni, mamy Fundusz Odbudowy skonsktuowany na zasadzie kredytu, który wymusi dochody własne i mamy słynną praworządność, która jest trzecim aspektem. Powiązanie praworządności to jeden z elementów innego spojrzenia UE, który wymusi wprowadzenia dochodów własnych. Jeśli ktoś wetuje budżet, to wetuje cały pomysł reformy UE - stwierdził Jan Olbrycht.
Wracając do kwestii podziału środków unijnych, prelegent zwrócił uwagę na skuteczne wywalczenie zwiększenia środków na badanie naukowe. - W obecnej sytuacji nie możemy pozwolić sobie na cięcia w tej dziedzinie. Oprócz badaniami nad szczepionką, są prowadzone prace nad znalezieniem leku na koronawirusa. Drugą sprawą, o której mówiliśmy bardzo zdecydowanie, to kwestia Erasmusa - podwoiliśmy ilość pieniędzy na lata 2021-2027. Kolejna sprawa to zwiększenie środków, które bezpośrednio trafią do organizacji pozarządowych, które walczą o demokrację i prawa człowieka - potroiliśmy kwotę - do ponad 5 mld euro - mówił.
Dr Jan Olbrycht zauważył również, że jeśli dojdzie do zablokowania 7-letnich ram finansowych, to wejdzie prowizorium budżetowe, a to oznacza kwotę równoznaczną 1/12 budżetu 2020 roku. Będzie ona przeznaczona tylko na programy, które są kontynuowane i są zakontraktowane - jak np. podpisane umowy na inwestycje, które muszę zostać zapłacone, podobnie jak dopłaty dla rolników. Dla przykładu, Polska ma do zapłacenia za inwestycje z polityki spójności 13 mld zł w 2021 roku. System 1/12 sprawi, że nasz kraj dostanie 9 mld zł, bo ten system powoduje, że nie można wypłacić całości, tylko część - tłumaczył Olbrycht.
Wraca zatem pytanie, czym ma być UE i jak ma funkcjonować - czy ma być silniejsza, czy słabsza? Jak ma reagować w sytuacji zagrożeń? Według europosła, w pierwszych miesiącach zagrożeń epidemicznych Unia Europejska pogubiła się. Był taki moment w marcu, gdzie panował chaos - jedni zamykali granice, zamykali rynek, blokowali sprzedaż, inni otwierali sprzedaż. W końcu zorientowano się, że to jest ślepa uliczka i trzeba zwrócić się ku współdziałaniu, solidarności, pomocy, wspólnych zasobów medycznych, pomocy na granicach. UE się zorientowała, że nie ma innego wyjścia, trzeba budować silniejszą współpracę, silniejsze relacje solidarności, bo zagrożenia mogą pojawić się zawsze. Dlatego obecna debata budżetowa jest szukaniem finansowych instrumentów zmiany UE. Ktoś, kto dziś blokuje i grozi wetem budżetu na użytek swoich spraw wewnętrznych, tak naprawdę blokuje cały proces zmian. Trudno się dziwić, że niezadowolenie jest duże. Weto w takim momencie, to tak naprawdę jest 3xweto.
- Badania pokazują, że Europejczycy w chwilach zagrożenia najbardziej liczą na UE. Postawa Polski i Węgier wpływa na to, jak pozostałe kraje nas odbierają. Zaczyna się postrzegać się za dziwaków, kraj hamulcowy, tych, którzy podkopują projekt wyjścia z kryzysu - zauważyła prof. Renata Mieńkowska-Norkiene. Przywołała również badanie „Barometru”, które wskazują, że Europejczycy gremialnie popierają mechanizm powiązania wypłacania środków UE z praworządnością. - Jak to się stało, że Polacy, którzy wpisują się w głos „więcej UE w sytuacjach kryzysu”, jednocześnie popierają weto - pytała prof. Mieńkowska-Norkiene.
Jan Olbrycht odnoszą się do wypowiedzi Pani profesor mówił, że musimy dbać o wewnętrzną integrację. Przypomniał, co doprowadziło do Brexitu. Ówczesny premier Wielkiej Brytanii nie chciał wygrać tego referendum, a tylko „sprawdzić” i odpowiednio dojść do władzy. Swoje żniwo zebrała kilkuletnia praktyka manipulowania opinią publiczną i powszechność kłamstw w debacie publicznej. Jesteśmy świadkami budowania nieufności do UE. Za kilka lat wyniki badań mogą być zaskakujące.
Według prof. Małgorzaty Molędy-Zdziech manipulowanie przez strach jest bardzo skuteczną metodą. Potrzeba bezpieczeństwa jest jedną z najważniejszych potrzeb w życiu człowieka. Pandemia to pokazała, również w kontekście potrzeby otrzymywania prawdziwych informacji i zaufania do władz. Dlatego tak ważna jest rzetelna praca dziennikarzy. - W Polsce rodzą się obywatelskie media. Nie ma innej rady i działania jak długi marsz - kropla drąży kamień. Musimy pracować nad narzędziami, które ułatwią „odprostowawywanie” kłamstw, jakimi jesteśmy dziś zalewani - mówiła.
Jan Olbrycht przyznał, że Unia Europejska prowadzi słabą politykę komunikacyjną. Próbą zrobienia przepisów europejskich dla 27 państw jest karkołomna. Bardzo często kończy się nadmierną biurokracją. Do tego dochodzi wysiłek skonstruowania przekazu i jednorodnej polityki komunikacyjnej dla całej wspólnoty, która przecież składa się z zróżnicowanych krajów, a co za tym idzie z różnych społeczeństw. To trudne zadanie. - Żadna telewizja w naszym kraju nie prowadzi programów wyjaśniających na czym polega Unia. Jeśli z jednej strony mamy słabą komunikację, a z drugiej bezwzględnych graczy, którzy nie znają granic, jeśli chodzi o to, czy mówią prawdę, czy nie, to skutek jest bardzo opłakany - zakończył poseł.